4 lipca 2021

Otchłań


 Otchłań - to takie miejsce, w którym są wszystkie niespełnione marzenia. One błąkają się i czekają, aż ktoś sobie o nich przypomni. Kiedy chcą wrócić do nas, my je wysyłamy znowu do otchłani. Ale kiedy pojawiają się po raz kolejny, wtedy musimy już je spełnić. I otchłań znika.



31 marca 2021

Tajemnicze drzwi

  W pewnym miasteczku tak dużym, że wszystko w nim jest i tak małym, że wszyscy się znają, mieszka Diana. Codziennie chodzi ona do biblioteki, bo kocha czytać książki i zdobywać wiedzę, a do tego jest bardzo wszystkiego ciekawa. W bibliotece są takie drzwi, które zawsze są zamknięte, bo nikt tam nie wchodzi. Nie ma w nich jednak zamka, więc nie mogą być zamknięte na klucz. Pewnie nawet nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby je zamykać, bo wszyscy zapomnieli o ich istnieniu. Wszyscy, ale nie Diana, która bardzo jest ciekawa co za nimi się chowa. Któregoś razu, ukradkiem zajrzała do środka i zobaczyła, że są tam schody prowadzące do góry, ale nie weszła dalej. Nie wiemy jednak, dlaczego nie chciała wejść. Czy to ze strachu, czy z braku czasu. Po prostu nie poszła i już.

 - Jutro sprawdzę, co tam jest - pomyślała i poszła do domu. A jutro jest sobota, więc biblioteka będzie czynna cały dzień. W tym miasteczku wszyscy kochają czytać, dlatego biblioteka w soboty jest czynna dłużej niż w inne dni, bo aż do wieczora. Diana, jak tylko obudził ją ranek i pierwszy promień słońca, od razu chciała pobiec do biblioteki. Całe to poranne przygotowanie strasznie jej się dłużyło. Ale trzeba było ubrać się, umyć i zjeść śniadanie. Przecież nie mogła iść w piżamie.

 - Nareszcie mogę iść - pomyślała i wybiegła z domu, po drodze zawiązując szalik na szyi.
- Gdzie tak się śpieszysz?! - zawołał najlepszy przyjaciel Diany, Gabriel. 
- Do biblioteki! - odpowiedziała Diana i już jej nie było. Szkoda, bo Gabriel też szedł do biblioteki, ale że jego koleżanka pędziła, nawet nie starał się jej dogonić. W bibliotece os razu pobiegła do tajemniczych drzwi. Ponieważ nikt tam nie chodził, mogła bez problemu wejść do środka. Kiedy Diana znalazła się już za drzwiami, stanęła przy schodach prowadzących do góry, usłyszała szelest.
- Ktoś tam jest? - zdziwiła się, ale na wszelki wypadek o nic nie pytała. Uznała bowiem, że lepiej będzie nie ujawniać swojej obecności. Lubi być tajemnicza ta nasza Diana, bo znowu nie wiadomo, dlaczego nie chciała tej swojej obecności ujawniać. 
- To my, to my, to my...  . Twoje myśli, twoje myśli, twoje myśli... - odpowiedział jej głos. A właściwie głosy. Diana się trochę przestraszyła i zdziwiła jednocześnie, a jej ciekawość obudziła się na dobre. Powoli wchodziła po schodach na górę, nie chciała, by ten ktoś ja usłyszał. Kiedy znalazła się już na górze, osłupiała z wrażenia. Zobaczyła przed sobą miasto, ale wszystko było w nim ze słów, ludzie i zwierzęta też. Niektórzy mieli skrzydła. Wszyscy i dzieci i dorośli byli słowami. Potem Diana dowiedziała się, że ci ze skrzydłami, to uciekające słowa. Diana jako jedyna nie była ułożona ze słów; to znaczy nie wyglądała tak jak oni. wyróżniała się pomiędzy mieszkańcami tego miasta, a jednak czuła, że jest zupełnie taka sama jak oni, to znaczy cała była słowami, które nie mogą ułożyć się w żadne zdanie. 
 A ludzie słowa wołali do niej:
- Ułóż nas! Ułóż nas! Ułóż nas!... . - i Diana rzeczywiście zaczęła układać słowa w zdania. Słowa-ludzie i zwierzęta też, w ogóle o nic się Diany nie pytały. One same były pytaniami, odpowiedziami, teoriami, wiadomościami, listami i wypowiedziami. Diana miała je tylko ułożyć. Układał je tak. Jak w jej głowie układały się myśli. Te myśli były piękne i Diana czuła, że sama staje się piękna myślą. 
 
 - Wszyscy jesteśmy pięknymi myślami! - zawołała Diana do tych wszystkich zdań, które ułożyła. Układała myśli w słowa przez cały dzień, i nawet nie wybrała dla siebie żadnej książki. Kiedy już wyszła z biblioteki postanowiła, że będzie pisarką, bo układanie myśli w słowa bardzo jej się spodobało. 
 I rzeczywiście zostało pisarką; to ją nauczyło, że słowa mają wielką moc. Trzeba bardzo na nie uważać: na to co się mówi, co się pisze, co się czyta i czego się słucha. Słowa zawsze do nas wracają. I te dobre i te złe.


1 marca 2021

Józio

 Józio jest pajacykiem. Mieszka w lalkowym domu, który znajduj się w pięknym ogrodzie. Razem z Józiem w tym ogrodzie mieszkają lalki i zwierzątka. Wszystkie te istoty bardzo się ze sobą przyjaźnią. Ogród nazywa się lalkowy, ale to wcale nie znaczy, że rosną w nim plastikowe kwiaty. Wszystko w nim jest prawdziwe.
 W ogrodzie rosną drzewa, które są domami dla ptaków i wiewiórek. Wiosną na drzewach. Latem na drzewach są owoce: jabłka, gruszki i brzoskwinie. Józio i lalki je zbierają i zajadają, częstują tez nimi swoich gości. W ogrodzie rośnie też piękny kasztanowiec. Jesienią z jego kasztanów dzieci układają kasztanowe ludziki. 
Józio też lubi je układać. Zwłaszcza zimą, kiedy mróz najbardziej szczypie w oczy 
i nie można wyjść z domu. Ale zimą w lalkowym domu jest czas na opowiadanie bajek. Józio bardzo chętnie je słucha; sam nieraz wymyśla własne bajki i je opowiada lalkom i zwierzątkom. W ogrodzie kwitną też róże, które wiosną i latem pięknie pachną. Co roku Józio zrywa kilka różyczek i je suszy. Już ma piękny różyczkowy bukiecik z czerwonymi, pomarańczowymi, żółtymi i białymi różami. Niestety po ususzeniu już nie pachną. W ogrodzie kwitną też kolorowe tulipany. 
Ich nie można ususzyć. Szkoda. Byłby z nich piękny wiosenny bukiet na zimę. 
Teraz w ogrodzie jest zima i wszystkie drzewa i kwiaty śpią pod śniegową kołderką. Zwierzątka przeniosły się do lalkowego domu ze swoich norek. Niektóre zasnęły na zimę.
 Teraz w domu jest bardzo wesoło: dużo śmiechu i zabawy, bo takie są zwierzątka. Ich radość udziela się też lalkom. Józio też cieszy się z tego, że zwierzątka są tutaj. 
Z nimi nie jest nudno. Robi dla swoich przyjaciół grobne miłe niespodzianki. 
Sam też jest obdarowywany nimi codziennie. Ogród, pomimo że jest pusty, 
ma w sobie urok. Wszyscy mieszkańcy lalkowego domu wychodzą pom śniadaniu na spacer. Józio w zimie najbardziej lubi lepić bałwany. I tak przez całą zimę ulepi całą bałwankową rodzinę.
 Zima przez te bałwanki staję się bardzo wesoła.  Oczywiście pod warunkiem, że spadnie dużo śniegu. Ale w lalkowym ogrodzie jest wesoło przez cały rok. To ogród, w którym wszyscy stają się artystami.  Wiosną, kiedy drzewa i kwiaty budzą się, Józio maluje obrazy z płatków. To jest czas, kiedy ogród rozkwita. Józio bardzo lubi układać bukiety z kwiatów. Zwierzęta wiosną budzą się ze swego zimowego snu. Wiewiórki biegają pom drzewach i bawią się w chowanego. Zwracają uwagę przechodniów i zapraszają do ogrodu. Każdy kto skusi się na to zaproszenie, ma nieodpartą chęć stworzenia czegoś, choćby bukietu z kwiatów, albo ułożenia bajki, albo piosenki, albo do narysowania wiosennego obrazka. Ogród każdego kto do niego wejdzie, zmienia w lepszego człowieka. Zimą ogród śpi. Ale wiosna, lato i jesień to czas tworzenia.
 Lalkowy ogród jest bardzo dobrym miejscem na przemyślenia, na ważne rozmowy i na trudne decyzje. Tutaj myśli układają się inaczej; tutaj wszystkie lęki odlatują; tutaj jest twórcza cisza i twórczy spokój. Tutaj każdy staje się artystą. Józio w lalkowym ogrodzie mieszka od zawsze. Zna go na pamięć. Zatem Józio jest artystą od zawsze i jest bardzo szczęśliwy. W lalkowym ogrodzie wszyscy są szczęśliwi. 
To naprawdę bardzo wyjątkowe miejsce. Co sprawia, że lalkowy ogród jest taki wyjątkowy? Bo tutaj mieszka Miłość. To Miłość wszystko organizuje i układa,
i przynosi szczęście. Tam, gdzie mieszka Miłość, nie myśli się o sobie, tylko o innych. Józio doświadcza tego codziennie. Już od rana pyta wszystkich swoich przyjaciół: 
- Co mogę dzisiaj tobie podarować? - I zamiast odpowiedzi słyszy to samo pytanie.
 Dzisiaj Józio z przyjemnością lepił bałwanki ze swoimi przyjaciółmi. Niektóre lalki wolały rzucać się śnieżkami, a jeszcze inne zjeżdżać na sankach. Któraś lalka wpadła na pomysł, żeby ulepić śniegowe miasteczko i ten pomysł spodobał się wszystkim lalkom. Józio postanowił zbudować duże igloo. Tak duże, żeby mogły zmieścić się w nim wszyscy mieszkańcy lalkowego ogrodu, jak również goście. 
I tak powstało wielkie igloo, wokół którego bawiły się wesołe bałwanki. Zarówno igloo jak i bałwanki stanowiły nie lada atrakcję dla mieszkańców i gości lalkowego ogrodu. Całe to bałwankowe towarzystwo roztopiło się, kiedy tylko zawitało słońce, ale za to pojawiły się przebiśniegi, a to już jest pierwsza zapowiedź wiosny.
Zakwitną drzewa i kwiaty. Cały ogród stanie się kolorowy. 
- Znowu wszystko będzie nowe - pomyślał Józio i wrócił do lalkowego domu. 
- Bo od wiosny, bajki będziemy opowiadać w lalkowym ogrodzie. 
Razem z wiewiórkami i ptakami, które wrócą ze swoich zimowych wypraw.





 Anna Podhorodecka

10 stycznia 2021

Kufer


Pod drzewem stał kufer. Otworzyłam go a w środku było słońce. Natychmiast wyskoczyło z kufra i poleciało do nieba. Tylko po co ktoś zamknął słońce w kufrze? Pewnie chciał je mieć tylko dla siebie. To w takim razie, dlaczego zostawił kufer pod drzewem, a nie zabrał go do domu?



14 maja 2018

Wierszyk o wiośnie

Pewnie jakiś wierszyk powstanie, na pewno o tulipanie.
Albo o stokrotkach na wrotkach.

Mógłby być też o chmurach na niebie tańczących radośnie. 
Na pewno będzie o wiośnie.





Anna Podhorodecka

6 grudnia 2017

Prezenty

Mały aniołek Marcjanek wybrał się zimą na spacer, aż tu nagle spotkał go Mikołaj, i zanim Marcjanek zdążył się obejrzeć, Mikołaj obsypał go serduszkami. 
- To są prezenty od grzecznych dzieci! - zawołał  Mikołaj.
- A ja myślałem, że to Mikołaj daje dzieciom prezenty, a nie dzieci Mikołajowi, i to jeszcze dla aniołków - odpowiedział rozbawiony Marcjanek, łapiąc przy tym serduszka i biegając za nimi dookoła.
- Przecież powiedziałem, że to są prezenty od GRZECZNYCH dzieci - zwrócił uwagę Mikołaj Marcjankowi.
- Ach tak. A to przepraszam, nie dosłyszałem dokładnie - przeprosił Marcjanek, zatrzymując się na chwilę, bo zakręciło mu się w głowie od tego biegania w kółko.
- Nic się nie stało - powiedział Mikołaj i pognał dalej na swoim super pojeździe, zaprzęgniętym reniferami.
Marcjanek natomiast w dalszym ciągu zbierał wesołe serduszka i cieszył się, że tyle grzecznych dzieci o nim pamięta.
- Ale zaraz, zaraz skąd dzieci wiedzą o moim istnieniu? Przecież nawet mnie nie znają, nie mogą mnie widzieć, to skąd mogły o mnie wiedzieć? - pytał sam siebie Marcjanek. A potem pomyślał też o Mikołaju, że rozdaje prezenty, a sam nic nie dostaje.
- Jak wróci, podzielę się z nim tym co dostałem - powziął takie postanowienie Marcjanek i wrócił ze swoimi prezentami do domu.



Anna Podhorodecka

2 października 2017

Jesień w ogrodzie pajacyków


Wiatr porozwiewał liście po ogrodzie. To już pierwszy znak jesieni.
Deszcz coraz częściej odwiedzał ogród pajacyków, i pojawiło się też dawno nie widziane zimno. Kwiaty gdzieś zniknęły i tylko liście tańczą i tańczą.
Pajacyki - tak jak wiatr, biegają po ogrodzie i łapią liście spadające z drzew.
Wpatrują się w nie, jakby chciały coś z nich wyczytać.

- Bo w liściach zapisane są przygody drzew. Przecież każde drzewo, stojąc w jednym miejscu, jest świadkiem różnych sytuacji, które potem zapisuje w liściach. Oczywiście, tylko te, które chce opowiedzieć. - Wyjaśnił pajacyk i pofrunął dalej, czytać liściowe opowieści🍂.




Anna Podhorodecka